SpaceX zakończyło szósty start testowy statku Starship. Gigantyczna rakieta wystartowała zgodnie z planem 19 listopada o godzinie 16:00 czasu lokalnego (20 listopada o godzinie 01:00 czasu moskiewskiego). Zgodnie z planem lot ten miał pod wieloma względami przypominać piąty test, jednak wkrótce po starcie stało się jasne, że plany SpaceX uległy zmianie.
Oczekiwano, że w ramach tego lotu SpaceX ponownie spróbuje złapać pierwszy stopień Super Heavy za pomocą mechanizmu wyrzutni – „pałeczek”, jak je nieoficjalnie nazywano. Ale w końcu akcelerator po prostu delikatnie zanurzył się w wodach Zatoki Meksykańskiej. Niewiele na razie wiadomo o przyczynach zmiany planów lądowania Super Heavy.
Rzecznik SpaceX, Dan Huot, jedynie zwięźle zauważył: „Odstąpiliśmy od pewnych warunków”. Najwyraźniej podczas lotu doszło do jakiejś awarii, która mogła uniemożliwić bezpieczne lądowanie boostera na platformie startowej, dlatego eksperci postanowili nawet nie próbować tego robić.
Z kolei sam statek kosmiczny nadal latał w kosmosie. W momencie przygotowywania tego materiału znajdował się na wysokości 187 km i poruszał się z prędkością 28 328 km/h. Zgodnie z planem misji statek powinien delikatnie zanurzyć się w Oceanie Indyjskim. Zmiana w stosunku do poprzedniego testu polega na tym, że Starship będzie próbował zwiększyć kąt natarcia podczas przelotu przez atmosferę w końcowej fazie opadania, aby ocenić działanie klap i zbadać różne scenariusze opadania.
Dodatkowo w tym teście przeprowadzane są eksperymenty z osłoną termiczną – w niektórych obszarach ciała specjalnie usunięto płytki ochronne. Wreszcie, w przeciwieństwie do poprzednich startów testowych, tym razem SpaceX spróbuje ponownie odpalić jeden z silników Raptora w próżni.
Więcej szczegółów lotu dowiemy się prawdopodobnie rano.