W ubiegły piątek do jednej z lokalnych sieci energetycznych w Danii podłączono niezwykłą elektrownię pływową. Wygląda jak latawiec, tyle że „unosi się” w podwodnych prądach. Wznoszące się prądy powietrza i wody przyspieszają ruch „latawca”, który zawsze leci szybciej niż nadchodzące prądy, co pozwoli mu wygenerować wystarczającą moc nawet w warunkach słabych pływów.
Zwrotna elektrownia pływowa Dragon 12 została zaprojektowana i zbudowana przez firmę Minesto. Dragon 12 jest w stanie wygenerować 1,2 MW energii elektrycznej. Jego waga sięga 28 ton, a „rozpiętość skrzydeł” wynosi 12 m. Zewnętrznie wygląda jak wojskowy dron z przyszłości, co jednak wynika z banalnych praw hydrodynamiki. Elektrownia jest przymocowana do dna na długim kablu, co daje jej możliwość względnej swobody poruszania się w wodzie. Elektronika zainstalowana na pokładzie monitoruje bezpieczeństwo ruchu, zapobiegając ryzykownym manewrom.
Według obliczeń Minesto dla pierwszych stu instalacji znormalizowany koszt wytworzonej przez nie energii elektrycznej wyniesie 108 dolarów za 1 MWh. Następnie znormalizowany koszt spadnie do 54 dolarów za 1 MWh. Kilka lat temu Departament Energii Stanów Zjednoczonych stwierdził, że elektrownie morskie, w tym elektrownie pływowe, będą wytwarzać energię elektryczną po średnim koszcie 89 dolarów za MWh. Łatwo zauważyć, że w tym przypadku projekt węża morskiego Minesto ma dobre perspektywy.
Pierwsza z elektrowni Dragon 12 zainstalowana jest w cieśninie na Wyspach Owczych, gdzie prądy są zawsze silne. Został podłączony do sieci energetycznej jednej z wysp, na której mieszka 55 tys. osób.