Chiny zakończyły pięciomiesięczną akcję ratunkową pary eksperymentalnych satelitów – oba weszły na orbitę Księżyca

Redaktor NetMaster
Redaktor NetMaster
2 min. czytania

W marcu tego roku Chiny doświadczyły rzadkiej awarii krajowych programów kosmicznych – po raz pierwszy od ponad 10 lat awaria silnika trzeciego (doładowującego) stopnia rakiety Długi Marsz 2C. Rakieta miała wysłać na Księżyc dwa eksperymentalne satelity nawigacyjne – DRO-A i DRO-B. Obaj znaleźli się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie, ale zespół misyjny próbował przewieźć ich na miejsce misji, korzystając z własnych silników. I zadziałało.

Satelity DRO-A i DRO-B miały wejść na odległą orbitę wsteczną (DRO), jak sugeruje ich nazwa. Jest to stabilna orbita wokół Księżyca o wysokości dochodzącej do kilkudziesięciu tysięcy kilometrów, której utrzymanie wymaga niewielkiej ilości paliwa. Obydwa urządzenia, wraz z wyniesionym wcześniej na niską orbitę okołoziemską satelitą DRO-L, miały zapewnić rozmieszczenie eksperymentalnego systemu nawigacji laserowej w przestrzeni między Ziemią a Księżycem, a także poza Księżycem.

Księżyc ma swój własny czas, który pozostawia ślad w działaniu instrumentów nawigacyjnych i platform w ogóle. Na przykład w USA opracowują własną strefę czasową dla Księżyca i jego okolic. Najwyraźniej chiński kompleks nawigacji satelitarnej przyjmuje za punkt wyjścia naziemne platformy GPS z odpowiednimi dostosowaniami.

Kiedy stało się jasne, że satelity DRO-A i DRO-B nie osiągnęły zadanej trajektorii, obliczono tryby aktywacji silników dla ich niezależnej podróży na Księżyc. Odyseja trwała około pięciu miesięcy, co wymagało znacznych nakładów zasobów układu napędowego. Prawdopodobnie znacznie skróci to czas misji, ale nie była to porażka, a to jest dużo warte. Nawiasem mówiąc, NASA znalazła się w podobnej sytuacji w zeszłym roku, kiedy spędziła pięć miesięcy na ratowaniu satelity CAPSTONE i ostatecznie udało jej się wynieść urządzenie na docelową orbitę w pobliżu Księżyca.

Udostępnij ten artykuł
Dodaj komentarz