Chiński programista pozwał Apple, kwestionując usunięcie jego aplikacji Bodyreader z App Store w 2020 roku. Firma domaga się od giganta IT odszkodowania w wysokości około 420 000 dolarów, a także kwestionuje twierdzenia, że jej oprogramowanie, które pomaga dzieciom korygować postawę, było oszukańcze.
Według Bloomberga pekiński sąd ds. własności intelektualnej przyjął pozew firmy Beijing Bodyreader Technology. Przypomnijmy, że to już drugi raz, kiedy Apple jest zmuszony bronić w sądzie polityki swojego sklepu z aplikacjami, a sprawa Bodyreadera nawiązuje do skargi twórcy gry Fortnite, firmy Epic Games. Choć Apple wygrał proces dotyczący monopolistycznej kontroli płatności w grach, nadal miał obowiązek zezwalać na udostępnianie linków do alternatywnych opcji płatności.
Na początku tego roku chiński konsument oskarżył firmę o monopol i dominację na rynku, ale Apple udało się wygrać sprawę. Jednak po raz pierwszy firma spotkała się z oskarżeniami ze strony chińskich programistów w związku ze standardowymi praktykami w App Store.
Warto zaznaczyć, że Chiny pozostają dla Apple strategicznie ważnym rynkiem i bazą produkcyjną, choć firma rozpoczęła już produkcję gadżetów w innych krajach, szczególnie w Indiach. Jednak pozycja Apple w Chinach jest pod pewną presją. Lokalne marki, takie jak Huawei, stopniowo przejmują udziały w segmencie smartfonów premium. Ponadto Apple pokłócił się z głównymi sieciami społecznościowymi, takimi jak ByteDance i Tencent, w sprawie opcji płatności w Douyin i WeChat.
Beijing Bodyreader żąda od Apple przeprosin i uznania przez sąd jego działań za monopolistyczne, a także nalega na dostęp użytkowników do zewnętrznych sklepów z aplikacjami i pozwolenie na korzystanie z linków zewnętrznych. Niejawne rozprawy w sprawie Bodyreader rozpoczęły się w ubiegły czwartek i mogą zakończyć się jeszcze w tym tygodniu, a decyzja sądu może skutkować wzmożoną kontrolą chińskich władz nad rolą Apple w krajowym ekosystemie mobilnym.